Hej Kochani!
Dziś zapraszam Was na luźnego posta o mojej włosowej przeszłości :-) Napiszę Wam parę słów o tym w jaki sposób ja niszczyłam swoje włosy gdy nie wiedziałam o co chodzi w świadomej pielęgnacji loczków, których z resztą szczerze nienawidziłam! A dlaczego? No bo nie miałam pojęcia co z nimi począć i robiłam z nimi to co moje prostowłose koleżanki lub nie robiłam z nimi nic ;-)


Moją pielęgnację włosów można podzielić na pewne okresy na przestrzeni lat, w których niszczyłam włosy mniej lub bardziej na konkretne, różne sposoby :-)

W dzieciństwie od kiedy zaczęły rosnąć mi włosy, moja mama postępowała z moimi włosami jak ze swoimi, czyli rozczesywała je na sucho szczotką, tradycyjnie myła mi włosy szamponami z SLS typu szampon familijny. Do tego tarcie włosów w ręcznik frotte. Naprawdę nie pamiętam nic innego jak mega ból głowy od szarpania włosów podczas ich rozczesywania. Na samą myśl mnie boli :D Ponadto już wtedy nienawidziłam swojego nie wiadomo czego na głowie, do tego stopnia, że gdy włosy były długie, moja mama nie chciała pójść ze mną do fryzjera, więc sama sobie je obcięłam, schowałam włosy za szafę. Zrobiłam to tak fachowo, że mama nie miała wyjścia i musiała wysłać mnie na wyrównanie włosów. Wyszłam wtedy od fryzjera z włosami długości trochę za uszy, a ja byłam zadowolona :-)

W okresie podstawówki rozczesywanie na sucho to była nadal moja ulubiona czynność. Zaczęłam coraz bardziej zdawać sobie sprawę jak bardzo jestem bezradna co do włosów i za każdym razem po myciu włosów zadawałam sobie pytanie: “Dlaczego moje włosy nie moga mieć takich pięknych loczków również na sucho?” Ponieważ ładnie zdefiniowane i widoczne były tylko na mokro. W tamtym czasie też chyba po raz pierwszy koleżanka wyprostowała mi włosy, to było coś! Nie ważne, że po pół h już końcówki mi się skręcały, a na długości robiły się pokarbowane :D Ponadto chodziłam w mojej świetnej fryzurce w postaci zwykłego kitka i przedziałku na środku. Chodziłam spać również w kitku oraz w mokrych włosach oczywiście na bawełnianej poduszce :-)

Przez niemal cały okres gimnazjalny nosiłam koka oraz wyprostowaną grzywkę oczywiście tak by nie wystawał chociażby loczek! Naprawdę każdy widoczny lok doprowadzał mnie do szaleństwa. Gumki, którymi związywałam włosy były oczywiście z metalowymi wstawkami :-)
Wtedy miałam już swoją pierwszą prostownicę, koniecznie czarną z białymi, bodajże ceramicznymi płytkami wartą całe 30 zł :D Były momenty, że tak nienawidziłam swoich włosów, że dzień w dzień stałam przed lustrem i prostowałam te cholerne sprężyny, nawet jeśli miałoby to oznaczać popalone palce i smród. Nie zapomnę uczucia gdy na zewnątrz był upał, a ja cała zagotowana walczyłam z włosami i prostownicą, żeby jakoś wyglądać. Totalna bezradność. Każdy końcówka na mojej głowie była zakończona białą kulką co oznaczało oczywiście złamany włos.

Dwa miesiące przed końcem gimnazjum przyszłam do szkoły w lokach, mega przeżycie dla mnie i wielka zmiana w życiu :-) Nim loki doszły do siebie po niszczeniu prostownicą, ja już zaczęłam używać pianki Biedronkowej “Loreto” ! Ten produkt był moim zbawieniem i moją miłością, bo nie było nic innego dobrego do stylizacji w tamtym okresie :-) Dopiero w tym czasie zaczęłam używać np. odżywki Garnier, ale tylko na 2 minuty pod prysznicem. Do rozczesania pamiętam używałam balsamów bez spłukiwania mojej mamy.

 W liceum pianka ‘Loreto’ nadal miała bardzo ważne miejsce w moim życiu :D Nie dość, że miałam pokaźny przedziałek na głowie i niewycieniowane włosy to ulizywałam włosy właśnie pianką. Po w-f’ach, które miałam codziennie, używałam czego do reanimacji włosów po spięciu? Pianki Loreto :D Zawierała ona oczywiście wysuszający alkohol.  Do tego farbowałam włosy drogeryjnymi farbami... ciemnym brązem, który wyglądał jak czarny i zawsze bardzo wypadały mi włosy tuż po tej czynności.

W 3 klasie liceum, jesienią 2011 roku odkryłam świat włosomaniactwa. Próbowałam wielu rzeczy, uczyłam się, moje włosy przechodziły czasami naprawdę spore testy, zaczęłam wprowadzać dobre zmiany i tak o to teraz pomagam Wam! :-) Zapraszam  również do przeczytania Mojej Włosowej Historii  :-)

A Wy jak niszczyłyście swoje włosy przed świadomą pielęgnacją?

Buziak!

8

18 odpowiedzi

  1. Ja wiem, że na różnych etapach życia nie zawsze traktowałaś swoje włosy należycie (zresztą podobnie jak większość z nas), ale masz tak śliczne włosy, że podobają mi się od niemalże na każdym etapie swojego życia!
    Ja w liceum miałam włosy po pas, a myłam je jedynie szamponem + kręciłam co drugi dzień z pianką, tapirowałam i używałam lakierów… Nie mam pojęcia jak one to wytrzymały…
    Pozdrawiam cieplutko! :)

    1. Dziękuję! :D Tak mnie to też zawsze ciekawiło jak to jest, że włosy koleżanek były kiedyś długie, a na pewno myły włosy jak my wszystkie… :)

  2. Moje włosy przeszły ze mną dużo, a nawet jeszcze więcej! Od farbowania na ciemne kolory, by następnie przejść metamorfozę z kolorem blond. Teraz staram się je pielęgnować najlepiej jak tylko potrafię, śmiało mogę się przyznać do tego, że mam świra na punkcie swoich włosów i skóry głowy ;-) A Twoje spiralki są teraz przepiękne, patrzę i podziwiam!

    1. Ja póki co również planuję by zapuszczać włosy naturalne :) Ale u mnie to nigdy nic nie wiadomo… Dziękuję bardzo :*

  3. Mi włosy zaczęły się kręcić dopiero w pierwszej klasie gimnazjum. Trochę je prostowałam, ale rzadko, bo byłam (nadal jestem) na to zbyt leniwa. Generalnie moich kręconych włosów nie lubiłam i nie lubię nadal, ale je zaakceptowałam :D W gimnazjum też używałam pianki do włosów, ale takiej różowej najtańszej xD Potem zaczęłam je farbować, farbowałam dużo i często, ale moje włosy były na to chyba wyjątkowo odporne, bo nigdy nie miałam problemów z rozdwajaniem itp. W sumie moim jedynym i największym problemem jest puch i mimo pielęgnacji i świadomości jaką mam teraz, to jest on nadal nie do przezwyciężenia :( PS. Ja nadal mam czasami problem z przylizanym przedziałkiem. Jak to robisz? :D

    1. Ja na początku zaczesywałam wszystkie włosy do tyłu, by włosy odzwyczaiły się tego przedziałka, pozwalałam włosom żyć własnym życiem :D A teraz mam też przedziałek, ale mam tak od góry wycieniowane włosy i są one tak krótkie z góry, że fajnie się unoszą i go aż tak nie widać, z resztą teraz totalnie mi nie przeszkadza, bo nie ulizuję włosów pianką tylko staram się unieść :)

  4. Też pamiętam jak moja mama czesała mi włosy, koszmar, ból głowy i radość gdy okazało się , że to już koniec :) Również przez jakiś czas używałam pianki do włosów, ale nie zużyłam chyba opakowania, teraz mogę cieszyć się blond lokami, nie zawsze mnie zadowalają ale cieszę się że nareszcie są zdefiniowane :P Twój blog też bardzo mi pomógł :P

  5. Cześć, od kilku miesięcy śledzę twojego bloga i postępuję zgodnie ze wskazówkami, ale mam taki problem.. A mianowicie PRZEDZIAŁEK. Co z nim zrobić? :D

    1. Myślę, że najważniejsza jest fryzura i jak włosy są wycieniowane :) Bo teraz mam przedziałek, ale czasami go widać, czasami nie, włosy żyją własnym życiem. No ale na początku gdy nie chciałam przedziałka to na mokro czesałam włosy do tyłu i suche też tak układałam, aż w końcu się od niego odzwyczaiły :)

    2. Super, dziękuję bardzo za radę! Mam również taką propozycję, prośbę.. Nie myślałaś o tym, by zrobić post o twoich fryzurkach? O sposobach na koka, czy inne upięcia? Ogromnie bym się cieszyła, gdyby coś takiego powstało, najlepiej w takiej formie jak post o myciu włosów, czyli krok po kroku :D To tylko taka luźna propozycja, zrobisz z nią co zechcesz :) Całuję!

    3. Tak myślałam! Ale zastanawiam się czy zdjęcia krok po kroku faktycznie dokładnie wszystko pokażą…. Zobaczę, ale intensywnie nad tym myślę :D Buziak :*

  6. Cześć, od kiedy stosuję odpowiednią pielęgnację włosów moje loczki wyglądają coraz lepiej, ale mam problem z ich zdefiniowaniem. Obecnie stosuję balsam podkreślający loki z nivea, który średnio mi się sprawdza. Mam wrażenie, że jest za słaby. Pierwszego dnia włosy wyglądają ok,ale na drugi dzień (przy odpowiednim zabezpieczeniu nocą) pojawia się puch. Zastanawiam się nad zakupem Twojego ulubieńca, czyli kremu od kemon. Jestem posiadaczką dość gęstych, ale cienkich, średnio porowatych włosów, typ 2b-2c, które stosunkowo łatwo obciążyć. Jak myślisz, czy ten produkt może się u mnie sprawdzić, nie obciąży moich włosów? :*

  7. Aleś dała im do wiwatu ;) No cóż…ja też nie byłam lepsza :D Nie farbowałam, ale prostowałam, szarpałam i w ogóle ;)

  8. Najgorsze wspomnienie z dzieciństwa to rozczesywanie wlosow kreconych na sucho. Po raz pierwszy w zyciu zemdlalam podczas tej czynności. I nie zartuje. Do dzis nie lubie zeby mi ktoś wlosy czesal upinal itp.

  9. Przestałam farbować różnymi szamponami koloryzującymi i innymi pierdołami oraz prostować. Rezultat? Długie, za połowę pleców, zdrowe włosy z naturalnymi falami, których urok doceniłam dopiero po liceum, kiedy w końcu zapuściłam włosy.

  10. Aktualnie masz przepiękne włosy :) Na swoich aż tak strasznie nie niszczyłam :p Od zawsze były dość odporne, więc ani SLS-y, ani gumki z metalowymi wstawkami im nie straszne. Najbardziej zniszczyło je farbowanie, a później codziennie prostowanie. Teraz nie farbuję, nie prostuję i nawet praktycznie nie suszę, a włosy mogę spokojnie obcinać co pół roku, bo prawie wcale się nie niszczą :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *